czwartek, 25 kwietnia 2024

"Badania terenowe nad ukraińskim seksem" Oksana Zabużko


 

Mieszkająca w Stanach Zjednoczonych ukraińska pisarka kocha ukraińskiego artystę – para na odległość, a potem na bliskość, wybuchowa, naznaczona, niełatwa. Perypetie miłosne to jednak tylko przyczynek do opowieści o zupełnie czymś innym. Zabużko rozważa wszelkie aspekty stosunków międzyludzkich obywateli kraju postkomunistycznego. Kraju naznaczonego totalitaryzmem, traumą, bez spójnej przeszłości, bez jasnej przyszłości. 

Główna bohaterka, mieszkająca w Stanach Zjednoczonych, ukraińska poetka wiecznie konfrontowana jest z egzotyką swojego kraju pochodzenia. To ciągłe pytania, niedowierzanie, boom na Ukrainę, mylenie, szufladkowanie. Coś co nadaje od razu etykietkę jest dla pisarki uciążliwe i męczące. 
Równocześnie różni ją od Amerykanów pojmowanie świata, sposób rozmowy, horyzont, wrażliwość. Ale fakt, że mieszka na innym kontynencie zmienia ją i pozwala inaczej odbierać uczucia i zachowania ludzkie. Stopniowo rośnie jej świadomość w kwestii roli kobiet w postsowieckim społeczeństwie, kompleksów, jakie wyniosła z Ukrainy.

Związek z artystą to kanwa do rozważań na powyższe tematy, ale taka konstrukcja powieści nie ułatwia lektury. To swoisty strumień świadomości, przeplatany wierszami, napisany bardzo kwiecistym, można by powiedzieć barokowym wręcz, językiem. Przyznam, że dla mnie był on często niestrawny i zdecydował utrudniał percepcję tej powieści. Nie wyniosłam z niej tyle, na ile liczyłam, nie zachwyciłam się tak, jak miałam nadzieję.

Moja ocena: 3/6

Oksana Zabużko, Badania terenowe nad ukraińskim seksem, tł. Katarzyna Kotyńska, Wydawnictwo Agora 2023.

środa, 24 kwietnia 2024

"Miasto ślepców" José Saramago




Miasto ślepców to historia epidemii, która po kolei ogarnia wszystkich mieszkańców miasta, a póżniej kraju. Pierwsza osoba zaraża najbliższych tylko przez krótki kontakt z nimi, aż epidemia rozprzestrzenia się na całe społeczeństwo. Pierwsi oślepli zostają internowani w byłym szpitalu psychiatrycznym. Okazuje się jednak, że żona jednego ze ślepych widzi, ukryła to, by móc towarzyszyć mężowi. Nie zdradza jednak tego faktu innym. Mimo braku wody i funkcjonujących urządzeń sanitarnych grupa ślepców jako tako radzi sobie. Po pewnym czasie dołączają do nich kolejni chorzy i warunki życia stają się katastrofalne – wszystko tonie w brudzie i smrodzie. Ponadto grupa ślepców przejmuje przydzielane racje żywnościowe, by czerpać z ich rozdzielania profity.

Od pierwszych stron zaskoczył mnie język Saramago – autor nie wydziela graficznie dialogów,  wplecione są natomiast w długie zdania i oznaczane wielką literą. Potrzebowałam chwili, by przyzwyczaić się do tego sposobu pisania, zwłaszcza, że czytałam tę powieść po portugalsku. Dzięki temu zabiegowi Saramago przykuwa czytelniczkę do swojej powieści, nie ma tu miejsca na oddech czy pauzę.

Miasto ślepców można rozważać na wielu płaszczyznach. Naturalnie najpierw będzie to sama treść i akcja powieści, czyli obserwacja zachowań ludzkich wobec epidemii. Saramago podsuwa czytelniczce wiele pytań – jak szybko człowiek przejmuje zachowania zwierzęce, jak istotny jest wzrok do normalnego funkcjonowania, czy możliwa jest organizacja państwa, jeśli wszyscy są niewidomi, jaki sens ma takie życie, czy niewidomi mają jakąkolwiek przyszłość poza wegetacją i walką o pożywienie, jakie znaczenie ma miłość?

Saramago nakreśla jednak także drugą płaszczyznę – funkcjonowanie państwa i społeczeństwa. MOżna oceniać zachowanie państwa wobec początku epidemii – najpierw będzie to walka o przetrwanie i zachowanie organizacji państwowych, a później terror i bezduszność.

Nie sposób nie dostrzec, że Miasto ślepców to powieść-metafora. Saramago na płaszczyźnie językowej korzysta z ogromnego bogactwa portugalskich przysłów, powtarza wiele razy podobne lub te same słowa, a nawet sposób zapisywania dialogów wiąże się z tematyką powieści – na początku czytelniczka czuje się ślepa. Te metafory językowe rozciągają się na treść i rozważania: czy osoba widząca może być ślepa? Czy zachowanie wzroku wśród niewidomych jest błogosławieństwem czy przekleństwem? Czy odzyskanie wzroku oznacza utratę ślepoty?

Saramago niezwykle plastycznie oddaje obrazy destrukcji i zezwierzęcenia, pobudzając w czytelniczce wszystkie zmysły (nie tylko wzrok!). Zadziwiająca alegoria, która po ostatniej pandemii nabiera innego wymiaru.

José Saramago, Ensaio sobre a Cegueira, 299 str., Porto Editora 2016.

wtorek, 23 kwietnia 2024

"Porzucenie" Elisabeth Åsbrink


Rita wyszła za mąż grubo po czterdziestce, to dla niej ogromne wydarzenie, bo jej wybranek jest partnerem, z którym żyje od wielu lat i z którym ma dwie córki (jedną dorosłą, jedną nastoletnią). Ślub wydarzył się nagle w listopadowy zwykły dzień i na pozór nic nie zmienił. Na pozór, bo wewnętrznie stanowi dla Rity ogromną zmianę, choć męża właściwie już nie kocha. Krok po kroku kobieta odsłania historię swojego życia – nietuzinkową, naznaczoną przypadkami i tytułowym porzuceniem. Rita wychowała się w Wielkiej Brytanii, ale jest z pochodzenia Niemką. Dotarła na wyspę przypadkiem, z powodu nieudolności własnego ojca, który nie ogarnął planowanej podróży do Ameryki. Jej matka sama dbała o dzieci i utrzymanie. Rita poniekąd powiela jej los, Vidal ukrywa związek z nią ze względów rodzinnych. Historia jego rodu sięga Hiszpanii, do Anglii wyemigrowali jednak z Salonik, gdzie schronienie znalazła wielka grupa Żydów sefardyjskich. 

Pierwsza część powieści to wyznanie Rity, obraz kobiety dojrzałej, doświadczonej, pełnej refleksji, po czym powieść zupełnie zmienia charakter i styl. Pałeczkę przejmuje wnuczka Rity, dorastająca w Szwecji Katherine. Ona, podobnie jak wszystkie inne bohaterki, także naznaczona jest porzuceniem. Dorasta jak one bez ojca, który rozstał się z jej matką. Ta znowu matką być nie potrafi. Katherine cierpi, staje się opiekunką własnej matki i tęskni za ojcem. Jako osoba już dorosła wyrusza w podróż tropem przodków i trafia do Salonik. Tam krok po kroku odkrywa historię tułaczki europejskich Żydów. Ta druga część jest zupełnie inna – bardziej reportażowa, naszpikowana faktami i informacjami. Uczucia Katherine schodzą na drugi plan. I o ile dowiedziałam się wiele nowego, to jednak opowieść Rity dużo bardziej mnie poruszyła, a także zachwyciła niezwykle delikatnym, poetyckim wręcz językiem, a także pozwoliła odczuć emocje narratorki.

W tej powieści porzuceni są wszyscy – kobiety przede wszystkim, ale i mężczyźni porzucają mniej lub bardziej dobrowolnie swój kraj. Tu wszyscy cierpią i szukają swojej ścieżki, są emigrantkami, wyrzutkami, a przede wszystkim pozbawieni są domu. Ten wątek jest dla mnie dużo ciekawszy niż podkreślana w recenzjach historia Żydów. Zaskoczona nawet byłam, jaki obrót przybrała ta powieść, bo po przeczytaniu połowy spodziewałam się zupełnie czegoś innego. 

Warto sięgnąć dla języka, dla wyrazistego portretu psychologicznego, sporej dawki informacji historycznych i innej perspektywy historii Żydów niż ta powszechnie znana w Polsce.

Moja ocena: 4,5/6

Elisabeth Åsbrink, Porzucenie, tł. Natalia Kołaczek, 304 str., Wydawnictwo Wielka Litera 2021.

poniedziałek, 22 kwietnia 2024

"Mała matura" Janusz Majewski

 


Ludwik Maria Taschke urodził się w 1931 roku we Lwowie, ale zanim to nastąpiło jego rodzice stali się pionkami historii i polityki. Maria została w Europie, gdy jej rodzina emigrowała do Ameryki, bo nagła choroba nie pozwoliła rodzicom zabrać małego dziecka. Tadeusz spotkał trzy wielkie postaci, które wpłynęły na losy Polski, zanim poznał Marię i został ojcem Ludwika. 
Chłopiec zaznał szczęśliwego dzieciństwa w ukochanym Lwowie. Rodzinie nie brakowało pieniędzy, miłości i troski o dzieci – po jakimś czasie urodziła się jeszcze Hania. Jak się można domyślić beztroskie lata kończą się wraz z wybuchem wojny. 

Majewski niezwykle potoczyście opisuje perypetie chłopca. Z jego perspektywy obserwujemy sytuację polityczną, przemiany, wojnę z całymi jej konsekwencjami. Te obrazy wpływają na jego dzieciństwo, ale wciąż wiele tu zwykłego życia, czyli sprzeczek z siostrą, wypraw z kumplami, psot, rozmów, zabaw, szkoły.  Rodzina po wojnie ląduje w Krakowie, gdzie obserwuje rodzącą się nową władzę i porządek, zupełnie odmienny od jej przekonań oraz próbuje się w tej nowej rzeczywistości odnaleźć. Autor opisuje wiele wydarzeń z życia Ludwika – to szkolne impresje, konkretne dni, psoty, rozmowy, fascynacje nauczycielami. Ludwik dorasta i dojrzewa – obserwujemy jego zainteresowania, szukanie własnej ścieżki, ale także budzenie się seksualności. 

Czytając tę powieść, nie da się oprzeć wrażeniu, że to memuar, że Majewski pisze o tym, czego sam doświadczył, przeżył i pamięta. To oczywiście dobry trop, bo zgadza się wiele faktów z życia reżysera. Mimo wojennych przeżyć, to ciepła, nostalgiczna książka, którą po prostu dobrze się czyta. Widać, że autor ma piękne wspomnienia, mimo wielu przeciwności losu zaznał w domu miłości, poznał wspaniałych ludzi i otoczony był dobrymi duszami. Piękna, nostalgiczna lektura.

Moja ocena: 5/6

Janusz Majewski, Mała matura, 448 str., Wydawnictwo Marginesy 2010.

niedziela, 21 kwietnia 2024

"Pogo" Jakub Sieczko


Pogo nie jest książką o ratownictwie medycznym. Pogo nie jest reportażem o pracy ratownika medycznego. Pogo nie jest opisem najbardziej spektakularnych i najbardziej dołujących sytuacji. Nie wiedziałam o tym, gdy sięgałam po tę książkę, a mimo to mi się podobała, o dziwo! 
Czym więc jest Pogo? To właściwie coś na kształt eseju czy może osobistego pamiętnika lekarza Jakuba Sieczki. To refleksje, przemyślenia, spostrzeżenia, obserwacje, prywatne, a nawet intymne przeżycia bazujące wprawdzie na pracy ratownika medycznego, ale stawiające w centrum autora, a nie konkretne cechy tego zawodu.

Sieczko pokazuje naturalnie trudność tej pracy, ale skupia się na sobie, czyli na przykładowym ratowniku i na tym, co ta praca z taką osobą robi i jak dana osoba sobie radzi z tym, co przeżyła. Sieczko porusza więc takie tematy jak alkoholizm, bieda, starość, śmierć młodych ludzi, śmierć dzieci, samotność, wspólnota załogi itd. Te tematy powtarzają się i przewijają, tworząc coś na kształt kipiącej od emocji spowiedzi. I za te emocje tak wysoko oceniam Pogo. Po lekturze rozumiem gniew, frustrację, smutek, rozpacz, chęć ucieczki, adrenalinę, która przyciąga. Rozumiem niemoc, zależność od systemu, wyczerpanie, zmęczenie, obrzydzenie. Co nie znaczy, że nie rozumiałam tego wszystkiego wcześniej. 

Sieczko zdecydowanie potrafi pisać, wyrażać emocje, balansować między językiem niemal poetyckim i prawie wulgarnym i mnie tym kupił. O ile rozumiem wszystkie zarzuty kierowane w kierunku tej książki, to właśnie ta szczerość i dosadność u mnie wygrywa. Może dlatego, że znam lekarza. Może dlatego, że czasem miałam wrażenie, że to jego słowa.

Moja ocena: 5/6

Jakub Sieczko, Pogo, 120 str., Dowody 2022.

sobota, 20 kwietnia 2024

"O czasie i o wodzie" Andri Snær Magnason

 


Zdecydowanie nie tego się spodziewałam, sięgając po tę książkę. Jak to mam w zwyczaju, nie wiedziałam, o czym będę czytać, a przeczytałam tę powieść, bo Islandia u mnie zawsze jest krajem pierwszego wyboru, choć czytam już znacznie mniej literatury z wyspy niż jeszcze te kilka lat temu.
Otóż książka Magnasona to nie powieść, a raczej esej o przemijaniu i klimacie. Autor na podstawie historii własnej rodziny i swoich przeżyć pisze o niepokojących zmianach klimatycznych, apelując o ich zauważenie. Tak, trochę jak w filmie Nie patrz w górę – naukowcy uczulają, nawołują, prezentują badania, zapewniają, a my to mamy gdzieś. Bo zmian w klimacie nie widzimy na tyle, by nas zabolało. Że jest cieplej? Fajnie, przecież milej mieć dłuższe lato niż srogą zimę. One gdzieś tam są, ale daleko i w sumie nie wiadomo, na ile silne i bolesne. Andri Snær udowadnia jednak, że przejmować się należy i to jak najszybciej. 

Swoje przekonanie popiera licznymi przykładami z Islandii – jak wiadomo, miejsca o ekstremalnym klimacie są bardziej narażone na zmiany i są one tam bardziej widoczne. Lodowce zmieniają swój kształt, niszczone są ekosystemy, by mogły powstać kolejne fabryki, giną ostatnie okazy flory i fauny. Magnason powołuje się tu na swoich dziadków, którzy należeli do pierwszych eksploratorów lodowców, angażowali się w badania na zmarzliną i jej zmianami. Autor może się zresztą pochwalić niezwykle ciekawą rodziną – inny dziadek pracował w Stanach Zjednoczonych jak uznany chirurg, na swoim stole operacyjnym miał wiele znanych postaci, a nawet Oppenheimera, jeden z wujków natomiast był bardzo zaangażowany w walkę o odbudowanie populacji kajmanów. Te rodzinne historie przeplatają się z rozważaniem na temat upływu czasu i zmianach w świecie. Bardzo ciekawe są także  rozmowy autora z Dalajlamą oraz rozważania na temat mitologii nordyckiej i hinduskiej.

Magnason pisze potoczyście, interesująco, jego rodzinne gawędy są bardzo ciekawe, a spostrzeżenia trafne i poparte argumentami. Podczas lektury czuć zaangażowanie i desperację autora, ogrom wiedzy i czasu, jaki spędził i zapewne spędza na zbieraniu informacji i agitowaniu innych do działania. Warto sięgnąć po tę książkę, mnie może nie otwarła oczu, ale utwierdziła w przekonaniach.

Moja ocena: 5/6

Andri Snær Magnason, O czasie i wodzie, tł. Jacek Godek, 304 str., Wydawnictwo Karakter 2020.

piątek, 19 kwietnia 2024

"Brzuch Paryża" Emil Zola


Florent omyłkowo aresztowany podczas zamieszek w 1848 został zesłany do kolonii karnej w Cayenne. Ten złamany, nieszczęśliwy i zupełnie nieprzebojowy człowiek wraca jednak do Paryża wiele lat później. Wychudzony, wymizerowany, bez nadziei i sił trafia na dobrych ludzi, dzięki którym ląduje w okolicy nowych hal. To mekka handlu, świątynia konsumpcji, serce i puls Paryża. Okazuje się, że właśnie tu jego młodszy brat ma sklep mięsny wraz ze swoją żoną Lisą, z domu Macquart. 

Tylko pozornie Florent jest głównym bohaterem tej powieści – tak jak jego fizyczność pozostanie blady, zatopiony w mrzonkach o rewolucji i przywróceniu republiki nie dostrzeże życia dookoła. A jest ono niezwykle rozbuchane. W halach sprzedaje się, handluje, targuje, zabija, kroi, sieka i plotkuje. Nowy przybysz w rodzinie Lisy i Quenu to wspaniały obiekt do plotek. Nikt nie wie, kim jest i skąd się zjawił, a gdy obejmuje stanowisko nadzorcy działu rybnego domysły i plotki osiągają apogeum, tak jak rywalizacja między piękną Lisą i piękną Normandką (obie z siostrą handlują rybami, jedna słono-, druga słodkowodnymi). Lisa uchodzi nie tylko za piękną, ale i za cnotliwą, rozsądną i godną podziwu. Jej pochodząca z Normandii konkurentka natomiast zachwyca urodą, ale nie może ścigać się z Lisą w kwestii cnotliwości. 

Zola niezwykle plastycznie odmalowuje obraz hal i życia w nich. Drobiazgowo opisuje warzywa, kwiaty, poszczególne produkty, każdą rybę, każdy ser, nie pomijając struktury, konsystencji i zapachu. To niezwykłe obrazy pozwalające na zagłębienie się w owym paryskim brzuchu, żywicielu i magazynie. Podobnie się ma rzecz ze sklepem Lisy, Francuz nie szczędzi opisów wnętrz, ale także poszczególnych produktów, a także procesu ich wytwarzania. Jeśli więc chcieliście się dowiedzieć, jak w dziewiętnastowiecznym Paryżu produkowano kiełbasy, pasztety, kotlety i inne mięsne produkty, Zola wam to szczegółowo opisze.

Pomijając jednak aspekt opisowy, ta powieść to świetny obraz tego, jak plotki i niedopowiedzenia potrafią doprowadzić do nieszczęścia, skłócić rodziny i znajomych, jak pozorna cnotliwość może być przykrywką egoizmu i dbania o własny interes. To ponownie wspaniałe studium natury ludzkiej i obraz Paryża. 

Moja ocena: 5/6

Émile Zola, Brzuch Paryża, tł. Armin Schwarz, 264 str., Jazzybee Verlag 2015.